poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Schowała się róża pośród cierni, które tak bardzo ranią...



Ciężko tak nic nie mówić.
Złudne nadzieje prowadzące ku szczęściu, które tak bardzo zbaczają z drogi - to kolejna pułapka.




Owinięta wokół małego paluszka.
Zabawiał ją grając na uczuciach - bawił się w kotka i myszkę.
Zaufała - niepotrzebnie.

Wiara, że może tym razem? ale jednak nie.
Świat się nią bawi !
Jest po prostu jakąś tam kukiełką - królikiem doświadczalnym.

Sama, prosi tylko o jedno - o coś małego dla tych którzy mogą jej to dać, ale jakże wielkiego dla niej.
Prosi o spełnienie - poczucie własnej wartości, spokoju na sercu.
Nie chce już szarpanych emocji - chce stałości.

Zatopiła się w marzeniach o normalności, poczuciu bezpieczeństwa, wartości.
została oszukana. zniszczona. sponiewierana.

Pierwsze chwile były jak poezja pisana piórem, powoli spokojnie, zadzierając brzegi dokładnością, delikatnie udoskonalając.
następnie pozostawała sama poezja - delikatna a zarazem agresywna, z pazurem.
Nagle zerwały się wszelkie granice, szybsze bicie serca, głębszy oddech, przerażenie..
Koniec - nastał po chwili.
Teraz już nie ma nic. Pustka.

Schowała się róża pośród cierni, które tak bardzo ranią.
Zniszczone, stracone, odeszło razem z tym co zaczynało się na nowo.
Nie ma już odwrotu - trzeba zapomnieć . . .

sobota, 6 kwietnia 2013

Czy jest coś co kochasz? ...




Czy jest coś co kochasz? Coś co sprawia że gdy to robisz czujesz się kimś innym, kimś wyjątkowym, nie ważne jest wtedy otoczenie, tylko ty i może ktoś jeszcze.
Na pewno jest.

Widzisz to w filmach, wyczytujesz w książkach, a na samą myśl przechodzi Cię dreszcz. Wodzisz wzrokiem wszędzie by to odnaleźć i móc ujrzeć choć na chwilę… to takie podniecające.

Pojawia się wtedy taka nadzieja, na coś nowego, na marzenia i uczucia, coś co ciężko doświadczyć zarazem, oraz coś czego nie osiągnie się myśląc wciąż o finiszu, liczy się w tym każdy kolejny krok wszystko z pełnym perfekcjonizmem powoli, spokojnie, tak jakby świat nie istniał, tak jakby nic w życiu się teraz bardziej nie liczyło niż to co teraz robisz, 

uciekasz – lecz nie bezpowrotnie, odżywasz - na zawsze.

To takie miłe móc nosić coś w sercu co w każdej chwili potrafi doprowadzić nas do odpowiedniego stanu, pełnego uśmiechu, łez czy też nadziei lub tez pomóc nam wyładować emocje takie jak lęk, smutek, złość.

piątek, 5 kwietnia 2013

Świat był inny... Całkowicie inny.




Powoli myśli są jak nowe otwarte dokumenty tekstowe, czas otwarcia - nieznany, rozwinięcie – brak, zamknięcie – po chwili. Wszystkie określenia, podmioty, jak i opinie stają się atomem w danym pierwiastku. Rzetelność i odpowiedzialność za własne czyny powoli przemija, liczy się już tylko mocna pozycja na rynku. Stojąc wśród ludzi którzy biegną nie wyróżniasz się niczym, ty po prostu przemijasz, jesteś dla nich jedynie przeszkodą. Zegar tyka wszyscy się spieszą – po co?


Po to aby przeminąć. Teraz nie liczy się pewność i zaufanie, teraz ważna jest potrzeba i to żeby mieć. Żadnego sensu, ideologii, zrozumienia, wszystko znika. Powoli ze świata rodzi się Chaos.

„Z prochu powstałeś – w proch się obrócisz”, życiowa kwestia ale czy tak być musi? 

Zostawmy coś po sobie, choć raz. 
Coś co obudzi uśmiech na czyjejś twarzy, bo tu nie chodzi o to żeby płakać, tu chodzi żeby być szczęśliwym i żeby innym dawać to szczęście.

Dlaczego wszyscy uciekamy teraz przed tym co w życiu najważniejsze, wszyscy chcą tylko pieniędzy.. 
Całe życie jest teraz poukładane według nich, nikt ani nic tego nie zmieni, wszystko na tym świecie uzależnione jest tylko od pieniędzy. Tak naprawdę każda wspólna chwila z drugą osobą też uzależniona jest od pieniędzy, nawet jeśli niepójście do restauracji, nawet niepójście do sklepu czy gdziekolwiek, nie trzeba nic kupować – i tak trzeba mieć bilet na przejazd komunikacją miejską, ktoś teraz może napomknąć że można iść na piechotę, oczywiście że można ale niech sam teraz sobie odpowie na pytanie czy umawiając się z drugą osobą, lub też chcąc zrobić jej niespodziankę będzie szedł dobrych parę godzin z jednego końca miasta na drugi pieszo? Nie bałby się ze się spóźni i się nie uda? – wyszedł by wcześniej? Ah, a jeśli to miasto było by np. Warszawą, Krakowem lub co więcej New York’iem? Wyszedłby ze dwa może trzy dni wcześniej żeby przejść z jednego końca miasta na drugie? I to na piechotę, bez jedzenia, bez picia i bez spania, nie umyty bo za to wszystko też się płaci… Wiem, taka świadomość przeraża.


Dziś wszystko jest inne, młode lata mojej prababci która na co dzień opowiada jak to szła do koleżanki na podwórko pieszo parę kilometrów, a potem siedziały sobie na mostku i plotły warkocze - wydają się naprawdę piękne, mimo że to na pewno był strach aby wysyłać dziecko tak daleko od domu, ale tam wszyscy byli sobie bliscy i jeśli nie ona, to on by wiedział, że coś się dzieje. 


Puste pola pełne kwiatów i zbóż, piękne słońce, cisza i delikatny szum liści które tak spokojnie muskał wiatr – świat był inny.. Całkowicie inny.